Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/331

Ta strona została przepisana.

Mówiąc to, piechotą udał się przez całe miasto do jednéj z bram, gdzie był obraz Matki Boskiéj. Brama była wązka i ciemna jak spelunka, a jedna tylko lampa wisiała przed obrazem; tam na gołych kamieniach klęknął J. O. xiąże z axamitną czapką pod pachą, a my wszyscy klęknęliśmy rzędem; wtenczas małe pachole sierota, którego xiąże chował przy sobie i bardzo lubił dla tego, że mu on młodzieniec grał na lutni i pięknie śpiewał, wystąpiło w białém ubraniu i klęknąwszy przed J. O. xięciem, twarzą do Matki Boskiéj, zaintonowało głosem prawie słowiczym, w którym coś niby płakania było i radości:

Regina coeli laetare alleluja,
Quia quem meruisti portare alleluja,
Resurrexit sicut dixit alleluja.

Xiąże pan porwał dziecko i ucałował, a zarzuciwszy wylotów i pogłaskawszy wąsa, zaintonował bernadyńskim głosem litanią. Lecz owoż w połowie śpiewu, kiedyśmy w najlepsze beczeli turris eburea, zrobił się od wejścia bramy łoskot wielki, i pomimo że była pełna nas klęczących, wjechał wóz, ciągnięty przez dwa niedźwiedzie, które szły na łapkach a kijami się podpierały jak ludzie, na wozie zaś była wielka kufa srebrnemi obręczami obita, i na niéj woźnica z czerwonemi rogami i z ogonem. Zrozumiałem to zaraz, że to być musi z xięcia wiedzą i wolą uczyniona krotochwila. Już więc wszyscy powstaliśmy, aby nas wóz nie utracił, a xiąże pan sam jeden klęczał, mając prawie niedźwiedzie na karku, co widząc jeden z dworzan przyskoczył do xięcia i wziął go pod ramiona, ciągnąc na stronę, a xiąże go w pysk;