„Mości xiąże! już ta beczka nam destynowana, więc czy djabla, czy nie djabla — niechaj rusza do klasztoru, a my ją wyexorcyzmujemy.“ — „I wypijemy...“ dodał xiąże. — Gwardyan kiwnął głową na znak, że potwierdza, a xiąże: „To niech djabeł tu zrzuci beczkę — a sam jedzie po klasztor, bo jakem sierotka, że łatwiéj przejść wielbłądowi przez uszko igielne, niż téj beczce przez bramę Najświętszéj Panny niepokalanego poczęcia.“
Jeszcze nieco trwała dysputa między ojcem gwardyanem, który adwokatował niby za prawami klasztora, a xięciem, który beczkę zatrzymać chciał, nareszcie skończyło się na tém, że ją odszpuntowano, a djabli nowi nadeszli z tacą pełną kielichów, które między nas rozdane były — a po napełnieniu onych uklękliśmy wszyscy kończyliśmy litaniją, z kielichami w ręku — i twarze mając obrócone do nieba, jakby w extazyi świętéj.
Skończyła się litanija i zaczęła się pijatyka, a xiąże pan porozsyłał ludzi na wszystkie trakty i gościńce, aby przejeżdżających łowili i gwałtem do bramy przyprowadzali. Zbierało się coraz więcéj takowych więźni, a już ich brama objąć nie mogła, aż wreszcie różowa Aurora wejrzała w bramę, gdzie wszyscy byliśmy jak ona rumiani i weseli, a z wronami, które się już budziły, ruszyliśmy do zamku, mając już na wozie nie beczkę, ale xięcia pana tryumfatora.
W zamku dopiero czekał nas aspekt niespodziany. Skoro bowiem otworzono drzwi od pierwszéj sali, zaleciało nas powietrze i aura przesiękła zapachem święconego, które urządził kucharz pierwszy J. O. xięcia Włoch Loga ku krotochwili i za-
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/333
Ta strona została przepisana.