A gdy się w drogi zatrzyma półowie,
Jak gołąb puszczę za nią skrzydła chyże —
A tu mi ręce zawiążcie na głowie,
I twarzą bladą połóżcie na lirze, 60
Jakbym w Alpejskim upadłszy parowie
Spoczywał — Miałem ja troski i krzyże —
Więcéj niż śniło się wam filozofom.
Lecz dajmy pokój tym myślom i strofom.
Dosyć o sercach strzaskanych, o świecie 65
Tu, ziemskim i tam, nadsłonecznym; oba
Smętne są. — Światy wam utworzę trzecie,
Jeżeli się mój poemat podoba,
Znów drugi, wielki tom napiszę w lecie:
A te zostaną pieśni jako proba 70
Wcale nie według mego serca — ale
Ponieważ moje są; otwarcie chwalę
Głupi! o sobie dobrze mów! wykrzyka
Ryszard w okropnym bardzo monologu,
Ujrzawszy siebie we śnie, jak krwawnika 75
Oczerwienionym, na piekielnym progu —
Szkoda, że w Xiędzu Kiefalińskim znika
Szekspir; przyczyną jest trudność połogu
W stanie bezżennym — także to że z xiędza
Nie może nagle być Makbeta jędza. 80
O Xiężach dobrze mów! jest to przestroga
Już nie Szekspira, na tym fundamencie
Moralność cała stoi. — Lecz na Boga!
Gdzie mój poemat? Moje przedsięwzięcie
Epiczne? Moja Arjostyczna droga? — 85
Widzę że wszystko mi stoi na wstręcie
Nawet pisania łatwość rzuca plamę —
Mówią że w czterech dniach układam Drammę.