Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/395

Ta strona została przepisana.
LX.

W kameleona, w serdeczną jaszczurkę,
W rzecz poetycznie piękną, w sen niebieski,
W muzę Olimpu zamglonego córkę,       475
W poemat smutny od deski do deski,
W mgłę podnoszącą się z łez, w białą chmurkę
Na tle przeszłości, w gwiazdę, w arabeski
Tęczowe — chmurą obwiedzone złotą.
W dole: Raphaël pinxit, albo Giotto.       480


LXI.

W galleryi siedzi dusza. — O! tęczowa
Kopuło myśli, tyś moim kościołem! —
Wymalowana, jasna, xiężycowa
Nad srebrnym duszy wisząca aniołem,
Modlitwą w tobie są rospaczy słowa       485
Serce wygląda jak urna z popiołem
W najtajemniéjszéj kaplicy stojąca —
Tak jesteś, gdy cię żaden wiatr nie trąca. —


LXII.

Lecz kiedy burza zawieje i zruszy
Z filarów ciebie, kopuło tęczowa,       490
Pękasz jak niebo nad Aniołem duszy;
Próżno się broni w błyskawicach głowa,
Cały gmach na nią upada i kruszy,
I ją, i serce które biedna chowa
Jak smętny łabędź pod skrzydły białemi.       495
Pękło — popioły rozwiał wiatr po ziemi.


LXIII.

Skończona wielka tragedja powagi
I ciszy greckiéj; reszta wiatru wyciem,
Myśl zabłysnęła nagle jak miecz nagi,
Marzenia stają się czynem i życiem,       500
Czyny się stają piorunem odwagi —
Rozbiły kościół! — Pod jego rozbiciem
I serce pękło i burza przewyła...
Z wszystkiego, patrzcie co? — krzyż i mogiła. —