Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/404

Ta strona została przepisana.
PIEŚŃ TRZECIA.




I.

O! jakże smutno w jasnéj życia wiośnie
Być tak samotnym jako pan Kazimierz;
Gdy świat przed tobą w nieskończoność rośnie,
Gdy wszystko tęczą; lecz czego się imiesz
Błotem. — Dopóki serce wre miłośnie       5
Nie żyjesz na tym świecie, ale drzymiesz:
Gdy zgaśnie, wtenczas zaczynasz dopiéro
Pojmować że ten cały świat — satyrą.


II.

Dopókiś młody bawią cię ballady,
Poezja gminna nadzwyczaj zachwyca,       10
Lubisz w wierszykach chmury, xiężyc, gady,
Znajdujesz że jest jakaś tajemnica
W mgle, w któréj wiersze brzęczą jak owady,
I brylantują myśl blaskiem xiężyca;
I myślisz że to sam poeta roi,       15
Skrzy się i błyska i leci?... On stoi.


III.

Ty sam te wiersze niesiesz w kraj marzenia,
W téj mgle, twych własnych myśli tęcza świta,
W tych dumkach twoje latają westchnienia;
Potém z tych wszystkich wierszy, dumań, kwita,       20
Potém trzy wiersze Danta, pełne cienia,
Ale rozumu: serce twoje chwyta,
Waży, rozbiera. A prawdziwa lekcya
Która poezyi uczy: jest dyssekcya.