Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/420

Ta strona została przepisana.
LXIV.

W listach dopiéro... (a wszystkie umieszczę       505
W przypiskach)... mój bohatér będzie czuły;
Już to nie będą moje rytmy wieszcze,
Ale esencja serc, prosto z szkatuły
Wyjęta: serca nią wszystkie rozpieszczę,
A może nawet młodość będą psuły —       510
Nie emigracyą, bo téj djabeł nie chce,
I żadną serca żądzą już nie łechce.


LXV.

Ambicya serce z pod żeber wykradła,
Sejm się nie kocha już ani też gminy;
Zbiorowa ta osoba będzie jadła,       515
Piła, wydawać dziennik, biuletyny,
Gwiazdy się każdéj spyta co upadła:
Jakie pryncypja ma? — a xiężyc za miny
Arystokratą nazwie i dla tego
Że w smutnéj twarzy swéj ma coś — srebrnego.       520


LXVI.

Pryncypja! O! pryncypja! jakbym chętnie
Powiedział prosto dziś co o was myślę!
Gdyby mi teraz w serca mego tętnie
Nie brzmiała inna struna. — Więc przekryślę
Te strofy. — Dusza mi zagrała smętnie,       525
Śmiechu na ustach nie mam, ni w umyśle.
Wszystko prowadzi dziwnie Boża ręka,
Tak dziwnie! — że mi serce wre i pęka.


LXVII.

Więc polityczne moje Falanstery
Bądźcie mi zdrowe! — I wy co bez głowy       530
Upadli z pańskiéj jak z niebieskiéj sfery,
W arystokratów gracie: smętne sowy!
Co w grze myślicie bić jako kozery
Asa, choć będzie z sercem i laurowy:
Was także żegnam bez miecza rycerze,       535
A choć mi serce pęka — śmiech mię bierze.