Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/456

Ta strona została przepisana.
XL.

Nie rzekła na to nic; lecz zamyślona
Wstała, cmuknęła i ptaki srébrnemi       310
Ubrawszy swoje wysmukłe ramiona,
Pokłoniła się bratu aż do ziemi;
I chwilę stojąc przed nim pokłoniona,
Jak brzoza listki wiejąca złotemi
Wstała, i nogą jakiś zygzak Chiński       315
Kreśląc na piasku, rzekła: „Słysz Caliński!


XLI.

„Pomiędzy nami stoją te hramoty!
Aż przyjdzie rzeka i ten piasek zmyje,
Aż przyjdzie zjeść ten piasek piorun złoty,
Aż przyjdzie wąż skrzydlaty i wypije:       320
Ani mnie ujrzysz! — Ani ja wiém, kto ty?
Ani ty wiedzieć będziesz gdzie ja żyję? —
Łzami kupiła ja ten świat podniebny,
I komu zechcę dam pierścionek srébrny.“


XLII.

Tu Sawa wściekły wrzasnął: „Ty wyrodna!       325
Z pierwszem szlachcicem cyganisz na jarze!“
Na to, jak róża która nie jest do dna
Białą, lecz w liści kryształowéj czarze
Kryje rumieniec, a kiedy swobodna,
Słońcu odemknie łono i pokaże       330
Swój rubinowy wstyd i tę konieczną
Białego kwiatu rumianość serdeczną:


XLIII.

Podobnie wtenczas się zarumieniła
I ręką bijąc powietrze przed sobą: —
„Nie! nie! ja nigdy!“ Białą twarz zakryła.       335
„Pierwszy raz jestem spłonioną przed tobą;
Teraz się będę zawsze czerwieniła
Przed każdém okiem, przed każdą osobą.
Bogdajbyś ty tak, gdy się będziesz żenił,
Pierwszy raz twoją miłą zaczerwienił!