Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/020

Ta strona została przepisana.

Na jaśminowych kościołach:
Obróć twe oczy na morze;
Kędy dla twojéj tęsknoty,        75
Płynie wóz ze słońca złoty.

ROZA.

Gdy taki zachód zobaczy
Na morza ognistém łonie,
Ten cały ogród w rospaczy,
I melancholjach utonie,        80
I zawoła idąc w cień:
Ach! jakże krótki był dzień!

FENIXANA

Ani się tém rozwesele,
Ani tém żądań ukorzę;
Że moje smutki podzielę,        85
Pomiędzy ziemią i morze.
Że pójdę z myślami w tan,
I sprzęgę te oba światy;
Z pianami równając kwiaty,
Kwiaty równając do pijan.        90
Bo ogród, kiedy zazdrośny
Spojrzy na fale szalone,
Chciałby tak płynąć jak one:
I zaraz zefir miłośny
Dwa razy miłośniéj dysze;        95
I szaleniéj rozkochany,
Z gałęzi które kołysze
Czyni kwiatów oceany.
A morze, gdy się zasmuci,
Spojrzawszy na te ogrody;        100
Wnet ucisza szklanne wody,
Z fal wysokich pianę zrzuci:
I drugim prawom poddane
Równe zdobywa uroki;
Z szmaragdów mając zatoki,        105
Z błękitów piersi ulane.
I tak, tu kwiatowy łan.