Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/023

Ta strona została przepisana.
KRÓL.

Niech wejdzie.

Wchodzi MULEJ, Wódz galer Fezańskich.
MULEJ.

Gdzie zorza ozłaca
Tak wysokie Pańskie drogi;
Gdzie człowieka czeka z progi
Taka zorza, córka słońca:        160
Któż czoła nie rozpogodzi?
Nie uczyni z siebie gońca
Za którym pomyślność nie chodzi? —
Pozwól mi twéj ręki Pani.
Niechaj dar taki otrzymam        165
Jak najwierniejsi poddani,
Pełni serca i przymiotów:
Bo dla usług twych miecza się imam,
I dla usług twych zginąć jam gotów.

FENIXANA (Na stronie.)

Cóż mu powiem? o chwilo boleści!        170
Cóż mu powiem? — ach umrę z rospaczy!

(Głośno.)

O Muleju czy dobre są wieści?

MULEJ.

Czy są dobre, sam Król to zobaczy,
I osądzi – podług mnie, będą dobre.

KRÓL.

Cóż tam przecie?

MULEJ.

Lecz serce miéj chrobre,        175
I na wszystko o Panie odważne;
Bo czas ważny i wieści są ważne.

KRÓL.

Gadaj wszystko co wiesz, gadaj śmiało.
Kto ma duszę na wszystko wytrwałą,
Złe i dobre – z równą twarzą powita.        180
Siadaj córko. –