Tangier zawarł bramy.
W mieście my naszych wrogów poszukamy.
Niech z harmat pierwéj wystrzelą na salwy. 15
Ty, Don Żuanie Coutinio z Miralwy
Idź i pod miasto podbiegnij zamknięte;
Ostrzeż, niech próźną nie draźni obroną
Ognia i miecza, bo gdy będzie wzięte
Domy się zwalą w krew, kościoły spłoną. 20
Wkrótce pod miejską ujrzycie mnie broną;
Choćby to miasto, na dymu ciemnicy,
Stało jak wulkan z krwi i z błyskawicy.
Chwała Bogu! że przecie stoję o swéj sile
Na brzegu, kędy maje widzę i apryle; 25
A już nie te przeklęte bałwany i szkuty,
Kakatosy, maestry; gdzie człowiek ma buty
Ale chodzić nie może; gdzie od kul ucieka
To wpada w morze, kędy Pan ludożer czeka,
Jak to mówią u ludzi spadł z rynny pod wodę... 30
Dość morza — lubię lepszą na ziemi wygodę...
Kochana ziemio moja noś mię, ja człek lądu —
Radbym ostatecznego doczekać się sądu
Na ziemi, nie na morzu.
Co ty nań uważasz?
A ty czemu się wróżby marnemi przerażasz? 35
Dla czego smętny stoisz, z rozwianemi włosy?