Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/037

Ta strona została przepisana.
Wchodzą DON HENRYK I DON ŻUAN.
DON HENRYK.

Łatwo brać zwycięzkie laury.
Uciekają zbite Maury.

DON ŻUAN.

Pole całe pełne łupów,
Koni, mieczów, siodeł, trupów.        105

DON HENRYK.

Gdzie Don Fernand?

DON ŻUAN.

Z całą linią
Arabów, znika w obłoku.

DON HENRYK.

Chodźmy za nim Don Coutinio.

DON ŻUAN.

Zawsze obaczysz mię przy twoim boku.

(Wychodzą.)

ZMIANA DRUGA.
Pustynia. - Wchodzi na scenę DON FERNAND ze szpadą Muleja - i MULEJ rozbrojony, z tarczą tylko.
DON FERNAND.

Tu, na téj ogromnéj puszczy,
Co zdaje się grobem ludzi;
Gdzie krew z ciał pobitych pluszczy,
Koń leży i Pan się nie budzi:
Sam zostałeś, Maurze młody,        5
Nad pobitemi narody.
I twoje gdzieś orle źrzebie,
Przez pola pobiegło krwawe
Tocząc pianę i kurzawę,
Pod sobą, kurz, a pianę z siebie...        10
I oddało cię bez broni,