Lecz mój ból, miły kolego,
Mój smutek – to co innego... 235
Ludzie go pojmą nie jedni
Bo to jest smutek powszedni,
I wielu już tak cierpiało
Xiąże, oto za tą skałą,
I tam, za temi parowy, 240
Kazałem przyrządzić łowy.
Nim słońce swój wieniec spali
Pośród peréł i korali,
Strzelce zaskoczą z przeciwka,
I tygrysa nam napędzą. 245
Dla Xięcia to będzie rozrywka.
Panie, twe ręce nie szczędzą
Ciągłych łask. Utrudzasz głowę,
Zawsze wynajdując nowe
Rozrywki, rozrywkom bliźnie; – 250
Jeśli tak zwykłeś pan dziki
Traktować twe niewolniki?
To zapomną o Ojczyźnie! –
Więźniom takim jak ty Panie
Którzy Panów swoich szczycą, 255
Takiem winien traktowanie.
Panie, idź i spójrz strzelnicą
Na morze, a mówię szczerze,
Ujrzysz najpiękniejsze zwierze,
W którém się i dzikość szczera, 260
I ludzka maluje sztuka.
Jedna Chrześcijańska galera
Do drzwi tego portu stuka.
A taka piękna i wolna,
Choć cała czarna i smolna; 265