Ci dwaj – jeden mu kolana
Okrywa łachmany wielą –
Drugi pierś pod głowę daje. 90
Chlebem z nim się oba dzielą;
Choć dla jednego nie staje
Téj czastki – Bogi to wiedzą,
Jak oni ją we trzech jedzą!? –
Jeszcze, często Xiąże musi, 95
Gdy go chleb żebrany krztusi
A przyjaciele go śledzą;
Musi, kawałek podany
Jak złodziej chować w lachmany,
Kryć się z tém, że przez obrożę 100
I gardło (o! jasne nieba!)
Tego żebrackiego chleba
Ten nędzarz przełknąć nie może.
A zaś owych karmicieli
Służba twoja srogo karze, 105
Kijem biją twoje straże.
Więc przy panu jeden czuwa
I słowami go weseli;
Drugi żebrze i z nim dzieli
Chleb i łzę co chleb zatruwa. 110
O! skończ Panie już tę mękę!
Ulż więźniowi, w imię Boga!
Spuść mu Panie, podaj reke,
Nie stężaj tego powroza.
Bo to już nie żal, lecz trwoga, 115
Nie litość bierze lecz zgroza!
Przestań na tym.
Królu Panie...
Cóż tam? moja córko miła.
Jeżelim ja zasłużyła,
Przez miłość i przez pokorę, 120