We łzach mi 330
Toną... człowieku! ach! strach mi!
Duch mi cały z ust wyskoczy!
I dobrze, bo są też oczy
Ach! nie do nędzy stworzone.
Dobrze! że twój wzrok rostropny. 335
Puść mię. – Jaki ty okropny!
Okropny? – Choć odwrócone
Oczy masz, pełne popłochu:
Dobrze jest, abyś wiedziała,
Że piękność twojego ciała 340
Tyle co mój szkielet waży –
Tyle co ja – garstkę prochu.
Puść mię – oddech mię twój parzy,
Głos zabija – szaty cuchną.
Puść mię ty człowiecze pruchno! 345
Szaty mi rękami skazisz,
Oddechem twoim zarazisz.
Puść człowieku – bo omdleję!
Oto mię Maury, złodzieje,
Za kawałek tego chleba 350
Zbili – krew się ze mnie leje.
Panie jedz.
Już mi nie trzeba
Jadła, drogi przyjacielu.
Oto już jestem u celu...
Już idę...