Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/147

Ta strona została przepisana.
RABIN (na stronie.)

Ten człowiek patrzy na turka.

KOSAKOWSKI.

Słuchaj mnie, żyłem w bezwstydzie
Na kartach i pijatyce,        885
Kochałem i żydowice
I szlachicianki i cyganki:
A tak mnie zna Litwy xięstwo,
Że gdyby nie moje męstwo
Dawnoby mnie już — na drzewie...        890

(czyni gest duszenia się.)

A jednak do mnie się czepi...
Tak w serce Bóg coś zaszczepi
O czém często człowiek nie wie,
A w sercu to Boże ziarno
(Choć się szlachcie oddał biesu)        895
Działa jak ziarno magnesu,
Tak, że się doń ludzie garną
I kochają — Człowiek taki
Na coś musi być potrzebny.
Otóż ja, ów łotr haniebny,        900
Ów Kosakowski pyszałek;
Tak się umiem dać we znaki,
Mam za sobą tyle gałek
Sejmikowych, tyle szabel,
Furdyng, rapierów, karabel,        905
Ile ich ma sam Radziwił.
A jużem raz świat zadziwił
Porwawszy aż sejmik cały
Palestrę i trybunały
W jedném miasteczku na Żmudzi;        910
I z sotkiem tych różnych ludzi
W kontuszach i taratatkach,
Ubranych w niedźwiedzie burki,
Niektórzy, w żelaznych siatkach,
A ci w lisy, ci w marmurki,        915
A ci przy szablach w jaszczurze,
A drudzy niosąc dwururki