Gdy nas srogi los połamie
Pachnąć będą w tym balsamie
Długo w umarłéj krainie;
Szczególnie, małéj dziecinie
Co się zbudzi i obaczy 120
Las cały z kalin czerwienią
Stojący przed domu sienią;
Gdy jéj dziadek wytłómaczy
I pod cieniem tych drzew powie,
Że tak czynili ojcowie 125
Którzy już dawno są w grobie:
To dziecko poczuje w sobie
Przejęte smutkiem i strachem
Patrząc w sm®tne oczy dziada:
Że i tym nawet zapachem 130
Ojczyzna do niego gada...
Czy słyszysz jak ten las śpiewa
Listeczków tracąc ostatki?
Błogosławione wy drzewa!
Błogosławione wy dziatki 135
Rosnące przy kraju męczeństwie...
Panie — dzwonią na nieszpory.
Idę — a po nabożeństwie
Choć starości krok nie spory,
Wycieczkę Pańską prowadzę. 140
Bo mam na to rozkaz Boży
I taką nad ludem władzę —
Że Kosakowski mi złoży
Komendę... i stąd wyleci
Jak czarny szatan nie czysty... 145
Bo mi anioł promienisty
Rozkazał... abym z tych dzieci
Które mam — nie stracił żadnego.