Popadały na kolanach,
Sine pokazując strupy
I krzycząc że zaraza je goni...
Ot ja teraz poszedł w trupy! 540
Ot Puławski! szpada w dłoni
I śmierć dla Kreczetnikowa!
Powiedz tam niech będzie zdrowa
Moja żona, moje dziatki.
Ot nieszcześcia! ot wypadki! 545
Już ja trup pokojnik Boży!
Stój! gdzie lecisz?
Puść niech ginę!
Niech się ziemia podemną otworzy!
Dziatki moje blade, sine,
Leżące u nóg jak żyto: 550
Tam wasz jeneral z dobytą
Szpadą śmierci szukający;
A ja tu nędzarz cierpiący
Exaltowan w ludzi tłoce,
Pasterz... Bo Pan niebios pragnie 555
Aby tu dwie były moce,
Jedna która ciałem nagnie;
Druga co duchem podniesie
I ukorzy w Imie Pana:
Siła wielka! niesłychana! 560
Która przy żywota kresie
U wielkich duchów się jawi.
A tę – ludzie wydać muszą –
Bo kto ją w sercu zostawi,
Ze łzą, z chlebem ludzkim strawi, 565