Wzięto mię... a ja w podziemnéj ciemnicy,
Sam, do filarów przykuty kamiennych,
Jako pający, ciemni robotnicy, 410
Zacząłem z myśli gryzących, bezsennych
Snuć długie pasma. — Widmo mi przyłbicy
Nakryte orłów skrzydłami płomiennych
Pokazywało się. Naramiennice
Osiadły blade, ścięte Meduźnice. 415
Dusza tak była silna i bogata!
I taką wielką rządzicielką kości,
Że ciągle echem Duchowego Świata
Gadała, — ciągle z jego okropności...
Z tych głębiń... gdzie ćma niewidzialnych lata 420
Jasno czerwonych słów, sztyletowości
Szepcących... brała straszną siłę sztychu,
I tę — jak piorun ciskała po cichu.
Kto myślał: że mnie więzieniem uciszał
I gonił burze ducha?... ten się mylił. 425
Z ducha mi ciągle szedł grzmot — a Lech słyszał
I czuł, żem ja go gryzł — do ziemi chylił.
Chociażem wtenczas tylko w sobie dyszał,
A żadnéj mocy ducha nie wysilił;
Gromadą duchów zarządzałem ciemną, 430
I te — jak sługi moje — były ze mną.
O! wy, którzy się nigdy nie spotkacie
Z prawdziwą twarzą waszego tu stróża!
Dla których żywot widzialny jest w chacie,
A Bóg w błękitach próżnych się zanurza; 435
Dla was są próżne tych czynów postacie —
Dla innych... ducha ton i straszna burza
Owiewająca moją pieśń żałobną.
Z twarzy do innych rapsodów podobną.