swoje budował. Mochnacki wyobraziciel téj trzeciéj ówczesnéj potęgi był jak sami wiecie nie pospolitym człowiekiem, wszakże elementu mu polskiego zupełnie brakowało; a że tak jest, świadczy to ono godło sentymentalne, wzięte przezeń z wątpliwości Szekspira i na Świętą Polskę gwałtem wtłoczone. Dywiza ta, przezeń przyjęta: być albo nie być, przeciwna jest wręcz wierze powstającego Polaka, który ma za hasło jestem bo jestem, jako duch który się czyni żywym, nieśmiertelnym i od cielesnych potęg niezależącym. Człowiek któryby z pierwszém godłem przed wami wystąpił, otrzymałby może oklask jako młodzieniec rospaczny ostatnie swoje siły na hazard stawiający, ale nie powierzylibyście takiemu sprawy Narodu, anibyście się o pierś taką niespokojną, z ufnością, jako o pierś wodza oparli.
Czwarty nareszcie element, naśladujący podówczas Francyą konstytucyjną, Sejmem, a raczéj powiem, Izbami deputowanych, zamek królewski napełnił. I tak, cztery duchy, w czterech, sobie przeciwnych formach stanęły i zdaje się, że o upadek narodu aż do końca walczyły.
A tu, abym wam dowiodł, M. Panowie, że formy polskie nie dla słabości swojéj, obcym rewolucyjnym formom miejsca ustąpiły, przypomnę ten tylko fakt: że kiedy już wszystko ginęło, gdy wojsko już z kraju wychodziło, to X. Czartoryski, jeden z ówczesnych rządu wyobrazicieli, rzucił się i krzyknął na pospolite ruszenie. Zaprawdę, to pospolite ruszenie — będąc w gruncie tém samém czém są dziś gwardye narodowe stałe i zmobilizowane dla Francyi, z taką wtenczas rospaczą na
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/436
Ta strona została skorygowana.