on nawet świadomość swego stanu, porównując się z głośnym obłąkańcem włoskim Lazzarettim, któremu Lombroso w dziele »Geniusz i obłąkanie« obszerny poświęcił rozdział. Czyż zresztą, przynajmniej z punktu widzenia modnych dziś teoryi takich myślicieli, jak przytoczony co dopiero uczony włoski i jego zwolennicy — nie jest chorobliwym objawem przelewania uczuć w tak kunsztowną i w tak przeżytą formę poetycką, jak kanzona, lub przemawianie dziś, na schyłku dziewiętnastego wieku, językiem biblii? Co więcej! nawet użycie rytmu i rymu dla wyspowiadania się z bolu i tem samem dla sprawienia sobie ulgi, nie jest zapewne wynikiem umysłu zdrowego. A cóż mówić o formalnem pieszczeniu się Przyrodą, odskakującem nieraz od właściwej treści ze szkodą techniki poematu?! Ale mniejsza o to: daleko znamienitszym dowodem mego twierdzenia jest cała ideowa, że tak się wyrażę, treść poematu, odzwierciedlająca duszę nieszczęśliwego, przynajmniej w pewnych jej fazach. Chęć mnie zdejmuje szczegółowszego zastanowienia się nad tem, musiałbym jednak zbyt wiele poruszyć momentów, dlatego pozostawiam wolne pole uwadze czytelnika. Skończyłbym tutaj, gdyby nie obowiązek wytłumaczenia się z jednego jeszcze powodu. Dlaczego — tak się może ten i ów zapyta —, jeżeli zapiski posiadają znamiona chorobliwe, nie pozostały na zawsze w ukryciu?
Na pytanie powyższe tę tylko mogę dać odpowiedź: Sądziłem, że wzbudzi pewien interes obraz newrozy, której podlega dziś większa część umysłów wybitniejszych, postawionych na przełomie dwóch epok, zmuszonych oddychać ciężką atmosferą kończącego się wieku, wychowanych w szkole najsprzeczniejszych wyobrażeń filozoficznych i społecznych, począwszy od idealizmu, przeradzającego się niejednokrotnie w wizye mistyczne, a skończywszy na najskrajniejszym materyaliźmie, gdzie deterministyczne poddawanie się losowi i panującym porządkom współzawodniczy z prometeuszowymi porywy, dążącymi do przeobrażenia duchowego jednostek i tem samem do »wyrwania bryły świata z dotychczasowych jej posad«, do nadania jej kształtów, pełnych »boskiej harmonii« i postawienia jej na fundamentach nowych, o jakich marzy zarówno »poetyczny utopista«, jak i zimny, ale kochający cnotę i pragnący szczęścia ludzkości, z więzów brutalnego samolubstwa wyzwolony myśliciel.
Z tych przyczyn, pomimo arcyromantycznego tytułu, poemat jest, zdaje mi się, nowożytny i dlatego też, sądzę, ma pewną racyę bytu.
Co się stało z autorem zapisków, nie wiem, straciłem go z oczu przed laty kilku i pomimo starań, nie mogłem dowiedzieć się o nim nic stanowczego. Przypuszczam, że, jak wielu innych, jemu podobnych, zmuszony jest po burzliwej, niewesołej młodości, w jakim zapadłym kącie pchać nędzną taczkę żywota.