Tulił do warg mych na łożu, zasłanem
Purpurą wielkiej miłości... Hewilę,
Ziemię, gdzie złota rodzi się obfitość,
Gdzie jest onychyn, kamień drogocenny,
Stokroć ognistszy ponad ogień słońca,
Kiedy w południe zaśmieje się usty
Iskier pełnemi — wszystkie kosztowności,
Gdybym był władzcą Tyru i Sydonu,
Oddałbym, patrzaj! za jedną sekundę
Owej rozkoszy, która wnętrza mego
Gmach, zbudowany z prawd i pojęć, szczęście
Dających tłumom, zmieniła od podstaw...
Ach! niezapomnę przenigdy tej chwili,
Kiedy, zbudziwszy się ze snu, co ujął
Piękne twe kształty, z białego marmuru
Canowy dłutem rzeźbione subtelnem,
I odchylone zobaczywszy piersi,
Z okiem, wstydliwie odwróconem ku mnie,
Chciałaś ich czary przysłonić... Twą rękę
Schwyciłem wtedy i rzekłem: »Nie skrywaj
Wdzięku, co odtąd jest dla mnie busolą,
Pokazującą, jak i dokąd dążyć...
Nie ma już dla mnie tajemnic: Wieczystym
Połączyliśmy się już dzisiaj ślubem:
Chociaż jarzące nie płonęły świece
W ciemnym kościele, przystrojonym w kwiaty,
Chociaż nam organ nie brzmiał: Przybądź Duchu!
I łaskę swoją zlej na dwie istoty,
Które chcą razem iść na bój życiowy,
Chociaż nam kapłan od Pańskich ołtarzy
Z wnętrza wzajemnych nie wyciskał przysiąg,
Choć tłum ciekawych nie wytrzeszczał oczu
Na suknię białą z koronek uszytą,
Myśmy wieczystym związani już ślubem!...
I twoja dusza jest już moją duszą,
I twoje serce jest już mojem sercem,
I twoje ciało jest już mojem ciałem —
Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.