Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

Gniew ci wytrysnął, by wnet w żal się zmienić,
Jak mi się zdało, obłudny.. Odszedłem
I unikałem odtąd twoich spojrzeń...
Stałaś się zimną... Zamknięta w pokoju,
Gdy towarzysza utraciłaś we mnie,
W dźwięki muzyki przelewałaś boleść,
Pośród akordów, wśród dziwnie starganych,
Smutnych melodyj powracając zawsze
Do tej przezemnie pohańbionej pieśni:
»Szczęścia i bolu wnet mijają chwile...
Nie długo spocznę na wieki w mogile,
Nikt na mym grobie nie postawi krzyża,
Nie wzrośnie nad nim żadna lilia świéża,
Ze swej opieki nie puszczaj mnie, Panie,
Miej nad skruszonem sercem zlitowanie...«
A gdy ostatni podźwięk w dali zginął,
Po kilku jękach, wyciśniętych strunom,
Do jęku wichrów podobnych, gdy w słotnej
Rozpocznie porze dąć wśród wierzb odartych,
Zabrzmiała znowu przejmująca strofa:
»Ach! czas nadejdzie, gdy w skruchy godzinie
Strumień łez gorzkich z oczu ci popłynie,
Gdy o mnie biednej pomyślisz inaczéj,
Wtedy niech Bóg cię chroni od rozpaczy...«
I czas ten nadszedł... Spoczęłaś w mogile,
Którą dziś chwasty okrywają dzikie...
Znalazłaś spokój, a mnie, jak Kaina,
Ściga przekleństwo słowami twej pieśni:
»Szczęścia i bolu wnet mijają chwile...
Nie długo spocznę na wieki w mogile,
Nikt na mym grobie nie postawi krzyża,
Nie wzrośnie nad nim żadna lilia świéża,
Ze swej opieki nie puszczaj mnie, Panie!
Miej nad skruszonem sercem zlitowanie...«
Gdzie nogą stąpnę, tam twój duch jest przy mnie
I oczy swoje, w których gniewu blaski
W cichą się boleść zmieniają, zatapia,