Głosem stujęzycznym
Melodye odwieczne
I do fali
Smugi z dali
Przyciąga olbrzymie,
Błękitów kobierce,
Szafirowe,
W promienistość
Przystrojone nieba...
Szczęścia błyskawica
Przeniknęła elektrycznym
Prądem moje serce,
Usta szepcą twoje imię —
Wznoszę głowę, nie jak ślepiec, co się drogi boi,
Lecz pewnego świadom celu,
I w weselu
Rozpieśnionej duszy mojej,
Której nic nie trzeba,
Obejmuję cię w ramiona!
Obejmuję w ramion kleszcze,
Aż mi serce kona,
Twoją postać wiotką!
Obejmuję
I całuję
Jak ta zorza,
Kiedy, hoża,
Wzejdzie na niebiosy
I światu przyświeca...
Jeszcze, jeszcze i wciąż jeszcze
Tulę, pieszczę
Twoją wargę słodką!
Tulę, pieszczę i całuję twoje jasne włosy,
Co naokół białej skroni tak ci się rozwiały,
Jak jutrznianne
Blaski ranne,
Jak ten świt wspaniały!...
Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.