Do snu
Tulić cię będą gorące
Całunki me!
Wypiję
Krew z twoich żył
I swe oddechy wrzące
W twe żyły tchnę,
A świat roztrącę
W pył!...
Nad nami,
Na czarnem firmamentu tle,
Gwiazd niezliczone tysiące
Świeciły
Roziskrzonemi i pełnemi oczy.
Turnie, szczytami
Nieb sięgające,
Jak straszliwe siły,
Zwarte w szeregu
Na świata straży,
Tonęły w mroczy...
Białego śniegu
Tu owdzie skrajane pasmami,
Które się w gwiazdach tajemniczo lśniły,
Turnie te były
Jak hufce sennych olbrzymów, resztkami
Zdartych sztandarów swych potrząsające
Ponad łanami
Czy pobojowisk, czy wielkich cmentarzy...
W pobliżu watra się pali —
Cicho się jarzy
I rzuca na głazy drzemiące
Dym i czerwone płomienie.
Wskroś przejmujące
Wokół milczenie:
Słychać w kosówce uśpionych górali
Tchnienie.
Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.