Zziębnięty,
Nawpół umarły, z skrzydły stulonemi,
Do naszych nóg.
Dziwne zjawisko śród tych śnieżnych stref,
Między śnieżnemi ławy,
Śród tej bezmiernej głuszy,
Pośród lodowych dróg,
Ten lotny owad złotawy!
Tyś go podniosła i oddechy swymi,
Ciepłem swej duszy
Na nowo wlałaś weń życie!
Błogosławiona ta chwila,
Kiedy w mrącego motyla,
Nim wicher do cna skrzydła mu ściął,
Siłę twój oddech tchnął,
Że oto, znowu żyw,
Pośród rozkwitłych niw
Słodycze będzie pił
I lot swój topił w błękicie!
Błogosławiona tych ożywczych sił
Ciepła krynica śród twojego łona —
Błogosławiona!...
Aaa!
Korona,
Rękami stwórcy spojona
Z potężnych grani,
Koronująca jego myśl przedwieczną!
A my śmiertelni na niej...
O, droga ma,
Chodź! chodź! swe oczy,
Do tej niebieskiej podobne przezroczy,
Odbijające cały świat błękitów,
Łunę słoneczną
I tę dal bezmierną
Fioletowej otchłani,
Z której duch wielki do niebieskich szczytów,
Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.