niezawodnie ustąpić nie zechce. Właśnie ta obawa skłaniała go do śpiesznego zawiązania stosunków z baronem, a kobieta miała być pomiędzy nimi łącznikiem, gdyż ona związuje najściślej ludzi obdarzonych romansową naturą. Wprawdzie mógłby się zobaczyć z tym finansistą w jego gabinecie, żeby się dokładnie rozmówić o grubym interesie, jaki mu chciał zaproponować, ale się czuł silniejszym u Henryety, wiedział o ile wspólne posiadanie kobiety zbliża i roztkliwia. Powodzenie zdawało mu się pewne, jeżeli się znajdować będą u niej, owiani jej ulubioną atmosferą, blisko tej, która ich zawsze, przekonać potrafi, mocą swego uśmiechu.
— Czyście panowie nie zakupili domu, dawniej Duvillard’ów, tej starej rudery, w mojem sąsiedztwie? — zapytał wreszcie niespodzianie.
Baron Hartmann wahał się chwilkę, potem zaprzeczył. Ale Mouret patrząc mu w oczy, roześmiał się i od tej chwili odgrywał rolę dobrego chłopca, otwartego i łatwego do interesów.
— Kiedy niespodzianie mam zaszczyt widzieć tu pana barona, muszę mu się wyspowiadać — rzekł: — O, ja nie będę żądał w zamian pańskich tajemnic: zwierzę się tylko z mojemi w tem przekonaniu, że nie mógłbym ich oddać w pewniejsze ręce... Zresztą potrzebną mi jest pańska rada; przez nieśmiałość tylko nie przyszedłem dotąd prosić o nią pana barona.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/115
Ta strona została skorygowana.