Ten wykrzyknik widocznie zachwiał barona. Uśmiechając się już bez ironii, przyglądał się młodzieńcowi, który zwolna pociągnął go siłą przekonania i zaczął w nim nawet budzić sympatyę.
— Ciszej! — szepnął po ojcowsku — gotowe pana usłyszeć.
Ale te panie mówiły wszystkie razem i z takim zapałem, że nawet jedna drugiej nie słuchały, pani de Boves kończyła opis toalety wieczorowej: tunika z popielatej materyi, drapowana i podpinana kokardami z koronki; stanik mocno wycięty a na ramionach także kokardy koronkowe.
— Zobaczycie panie — mówiła — robią mi taki stanik z atlasu...
— A ja — przerwała pani Bourdelais — chciałam z aksamitu...
— Po czemu materye? — zapytała pani Marty.
Odtąd wszystkie głosy odzywały się razem, pani Guibal, Henryeta, Bianka nawet targowały, kupowały, krajały. Było to rabowanie materyj, grabienie magazynu, żądza przepychu objawiająca się w toaletach pobudzających do zazdrości i do marzeń. Tyle szczęścia dawały im te gałganki, że się w nich pogrążały, jak w ciepłem powietrzu potrzebnem do ich życia.
Mouret rzucił okiem na salon i w kilku frazesach, wyszeptanych do ucha baronowi, jak gdyby robił mu zwierzenia miłosne, zdarzające się niekiedy pomiędzy mężczyznami, kończył tłómaczyć mechanizm wielkiego handlu nowożytnego. Wte-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/122
Ta strona została skorygowana.