Paryżu nienawistną dla niego nazwę: Bonheur des Dames.
Jednakże dorożki, zaczynały przybywać, trzymając się szeregu. Ile razy wchodziła klientka, powstawał ruch pomiędzy służbą sklepową, stojącą przed drzwiami w liberyi, składającej się z fraka i spodni jasnozielonych, oraz kamizelki w paski ponsowe i żółte. Inspektor Jouve, były kapitan, w surducie i białym krawacie, z orderem, stał także jakby znak starodawnej uczciwości i przyjmował damy z grzeczną powagą, nachylając się ku nim, dla wskazania oddziałów. Znikały one potem w przedsionku, zamienionym na salon we wschodnim guście.
Od chwili wejścia zatem, były oczarowane, zdumione, porwane. Był to pomysł Moureta. On pierwszy zakupił na wschodzie, na doskonałych warunkach, zbiór nowych i starych dywanów: tych rzadkich dywanów, jakie dotąd, tylko handlujący osobliwościami sprzedawali i to bardzo drogo. On zaś zamierzał zalać niemi rynek i ustępował je prawie za cenę kosztu, chcąc mieć w zysku tylko wspaniałe dekoracye dla przywabienia wyższej publiczności, znającej się na sztuce. Ze środka placu Graillon, widać już było ten salon oryentalny, składający się z samych dywanów i portier, które służba miejscowa porozwieszała według jego wskazówek. Na suficie rozciągnięto dywany smyrneńskie, których powikłane desenie odbijały się od tła ponsowego. Z czterech
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/139
Ta strona została skorygowana.