wystawą Magazynu Nowości. Pojawienie się dziewczyny z dwoma braćmi zdawało się go dobijać. Co też robi tych dwoje gapiów, stojących z otwartą gębą przed szarlatańską parodyą?
— A stryj? — zapytała nagle dziewczyna, jakby ze snu zbudzona.
— Jesteśmy na ulicy Michodière — odrzekł Jan — więc musi tu gdzieś mieszkać.
Podnieśli głowę, odwrócili się i naprzeciwko po nad tym grubym człowiekiem, ujrzeli zielony szyld, na którym napisane było żółtemi literami, spłowiałemi od deszczu: Vieil Elboeuf, sukna i flanele. Baudu, sukcesor Hauchecorne’a.
Dom malowany zrudziałą ze starości farbą, licho wyglądający obok wielkich domów, z czasu Ludwika XIV-go, miał z frontu tylko trzy okna; były one kwadratowe, bez żaluzyj, ozdobione żelazną kratką, składającą się z dwóch skrzyżowanych sztab. Lecz w tym ubogim domu, najbardziej uderzył oczy Dyonizy, oślepione blaskiem Magazynu Nowości, sklep na parterze, jakby zmiażdżony sufitem, z antresolą bardzo nizką, z półokrągłemi, więziennemi okienkami. W oddrzwiach takiegoż zielonkawego koloru jak szyld, na lewo i na prawo, mieściły się duże szyby czarne i zapylone, przez które rozeznać można było leżące jedne na drugich sztuki materyj. Drzwi otwarte zdawały się prowadzić do jakichś wilgotnych ciemności piwnicznych.
— To tam — rzekł Jan.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/14
Ta strona została skorygowana.