trudno było je czesać, że zwinąwszy je w kółko, przytrzymywała tylko mocnym grzebieniem rogowym. Klara, którą korciły te włosy, śmiała się z nich, istotnie krzywo były ułożone w swym dzikim wdzięku. Zrobiła znak pannie z oddziału bielizny, dziewczynie o dużej ale przyjemnej twarzy. Te dwa sąsiadujące oddziały, były w ciągłej wojnie, lecz panny zawierały czasem przymierze aby razem wyśmiewać się z ludzi.
— Panno Paulino, zobaczno tę grzywę — powtarzała Klara, którą Małgorzata trącała łokciem, udając że się także dusi od śmiechu.
Ale Paulina nie myślała żartować: przyglądała się ona Dyonizie od niejakiej chwili, przypominając sobie, co wycierpiała sama w pierwszych miesiącach w swoim oddziale.
— No, cóż takiego? Nie wszystkie mają takie grzywy.
Po tych słowach wróciła do bielizny, pozostawiając tam te dwie zawstydzone.
Dyoniza usłyszawszy to, wzrokiem wyraziła jej wdzięczność, podczas gdy pani Aurelia wręczała jej notatnik do sprzedaży, naznaczony jej nazwiskiem, mówiąc:
— Jutro ubierzesz się panna lepiej, a teraz staraj się obeznać z tutejszemi zwyczajami i czekaj swojej kolei do sprzedaży. Dzisiejszy dzień będzie ciężki; zobaczymy twoje zdolności.
Ale oddział ich pozostawał ciągle pusty; o tak rannej godzinie mało klientek przychodziło na
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/144
Ta strona została skorygowana.