sprzedawać? Słowo ci daję, mój drogi, jeżeli kiedy wyjdę na starszego, zobaczycie wszyscy, jak się będę z wami grzecznie obchodził!
Ta tłusta, uprzejma normandzka osóbka, udawała energicznie prostoduszność. Favier nie mógł powstrzymać spojrzenia z ukosa; ale z flegmą żółciowego człowieka odrzekł tylko:
— Tak, wiem... co do mnie nic nie mam przeciwko temu.
Ponieważ zbliżała się jakaś dama, dodał ciszej:
— Uważaj! to dla ciebie.
Była to kobieta z czerwonawą cerą, w kapeluszu żółtym i sukni ponsowej. Hutin odrazu poznał, że nic nie kupi, żywo się więc schylił za kontuarem, udając, że zawiązuje sobie trzewiki i mruczał w swem ukryciu:
— Niechaj ją inny bierze. Bardzo dziękuję... straciłbym kolej! — Robineau zawołał:
— Czyja kolej, panowie? Pana Hutin? Gdzie jest pan Hutin?
Ponieważ ten nie odzywał się, następujący subiekt przyjął czerwoną jejmość. Istotnie chodziło jej tylko o próbki i ceny, ale przeszło dwadzieścia minut zatrzymała subiekta, zarzucając go pytaniami. Robineau spostrzegł Hutina, podnoszącego się za kontuarem; więc gdy nowa klientka nadeszła, z surową miną powstrzymał wyskakującego do niej młodzieńca:
— Kolej pańska minęła — rzekł — wołałem pana, ale byłeś schowany tam z tyłu.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/154
Ta strona została skorygowana.