— Panie raczą pójść na pierwsze piętro — rzekł nie przestając uśmiechać się.
Niełatwą było to rzeczą dostać się na wschody. Ściśnięte szeregi głów, zapełniały galeryę, tworząc na środku halli jakby wylew jeziora. Batalia handlowa potężniała. Całe rzesze kobiet zależały od łaski subiektów, oddających je sobie nawzajem, — z największym pośpiechem. Nastąpił szalony ruch popołudniowych godzin. Maszyna w pełnem działaniu wirowała klientkami, wyciągając z nich pieniądze. Przy jedwabiach zwłaszcza, panowała największa gorączka, koło Paris Bonheur taka była ciżba, że Hutin nie mógł zrobić kroku przez kilka minut. Henryeta przyduszona, podniosła oczy i ujrzała na szczycie wschodów Moureta, powracającego ciągle do miejsca, zkąd najlepiej widział swoje zwycięztwo. Uśmiechnęła się w nadziei, że zejdzie żeby ją oswobodzić, ale on jej nawet nie wyróżniał w tym natłoku. Był ciągle z Vallagnosc’em, któremu pokazywał całe swoje państwo, z twarzą promieniejącą tryumfem. Zewnętrzny zgiełk, został teraz przygłuszony wewnętrznym: już nie było słychać ani turkotu powozów, ani trzaskania drzwiczkami. Po za głośnym szmerem sprzedaży, czuło się tylko olbrzymi Paryż, który ciągle dostarczać będzie kupującej publiczności.
Wśród ścieśnionego powietrza, gdzie gorąco kaloryferu przytłumiało wonie materyj, wzrastał zgiełk, na który składały się różne odgłosy: kro-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/172
Ta strona została skorygowana.