Dyoniza zaczęła wypytywać: jaki rodzaj płaszczyka życzy sobie? Ale klientka sama niewiedziała, nie miała pojęcia; chciała widzieć modele.
Dziewczyna zmęczona już, odurzona zgiełkiem, straciła głowę; u Cornaille’a w Valognes, zwyczajną była tylko jedną klientkę obsługiwać; nie wiedziała jeszcze, jakie są modele i gdzie ich szukać To też długo zatrzymywała nasze damy, że się aż zniecierpliwiły. Kiedy pani Aurelia spostrzegła panią Desforges, musiała wiedzieć o jej stosunku z prycypałem, śpiesznie bowiem zapytała:
— Czy panie są obsłużone?
— Tak, przez tę pannę, która tam szuka — odpowiedziała Henryeta. — Ale zdaje się być jeszcze nieobytą, bo nie może nic znaleźć.
Starsza do reszty zparaliżowała Dyonizę, mówiąc po cichu:
— Sama panna widzisz, że nie umiesz. Daj pokój. — I zawołała: — Panno Małgorzato! podaj prędko jaki płaszczyk.
Nie odeszła, podczas gdy Małgorzata pokazywała modele. Ta, w rozmowie z klientkami, przybierała głos suchy, grzeczny, obejście nieprzyjemne prostej dziewczyny, ubranej w jedwabie, ocierającej się ciągle koło zbytków, do których, sama nie wiedząc o tem, przejęta była złością i zazdrością. Jak tylko się dowiedziała, że pani Marty nie życzy sobie droższego nad dwadzieścia franków okrycia, skrzywiła się na znak politowania:
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/178
Ta strona została skorygowana.