gła się bronić. Cóż zawiniła, żeby się tak uczepiono jej zbyt szczupłej figury i zbyt ciężkiego warkocza? Najwięcej ją bolał jednak śmiech Moureta i pani Desforges, odgadywała instynktownie ich stosunek. Serce jej doznawało nieznanego dotąd cierpienia. Ta dama musi być bardzo złą, myślała, kiedy dokucza biednej dziewczynie, która niczem na to nie zasłużyła. On zaś mroził ją trwogą tak dalece pochłaniającą wszystkie inne jej uczucia, że ich nie mogła rozbierać. Opuszczona jak parya, dotknięta w najgłębszych tajnikach niewieściej skromności i oburzona niesprawiedliwością, musiała tłumić dławiące ją łkania.
— Niechajże się uczesze jutro, bo to nie przyzwoicie — powtarzał pani Aurelii okrutny Bourdoncle, który od pierwszego dnia skazał Dyonizę, pełen wzgardy dla jej drobnych kształtów.
Pani Aurelia przyszła nareszcie zdjąć płaszczyk z jej ramion, mówiąc pocichu:
— I cóż moja panno, ładny początek. Jeżeliś nam chciała pokazać do czego jesteś zdolną... trudno być głupszą.
Dyoniza z obawy, by się nierozpłakać, wróciła do rozrzuconych ubrań, które zaczęła przenosić i porządkować na kontuarze. Tam przynajmniej ginęła w tłumie, a zmęczenie przeszkadzało jej myśleć. Lecz nagle poczuła przy sobie Paulinę, sklepową od bielizny, która znowu stanęła w jej obronie. Widziała całą scenę i szepnęła jej do ucha:
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/182
Ta strona została skorygowana.