wtarzających się napadów drażliwości; było to męztwo słabej i samotnej kobiety, oddającej się wesoło przyjętym obowiązkom. Zachowywała się spokojnie, dążyła wprost do celu, z niezwalczoną słodyczą, pokonywując przeszkody. Spełniała to wszystko z prostotą, naturalnie, pośród gniewnych uniesień innych osób, z twarzą dziecięcą, spokojną. Jej słabe ręce, nabywały powoli sprężystości stali.
Z początku musiała się oswajać z ciężką pracą w oddziale. Od dźwigania stosów okryć, tak poraniła ramiona, że przez pierwsze sześć tygodni, jęczała po nocach nie mogąc się przewrócić z bólu. Lecz najwięcej dolegały jej grube trzewiki, przywiezione z Valognes, których dla braku pieniędzy nie mogła zastąpić lżejszemi. Ciągle na nogach, drepcąc od rana do wieczora, — łajana gdy się na chwilę wsparła o ścianę, miała nogi spuchnięte, te małe dziecięce nóżki, które zdawały się zmiażdżone, jakby przez meszty torturowe. Pięty gorączkowo ją paliły, podeszwa okryła się pęcherzami, których powłoka przylepiała się do pończoch. Było to całkowite wycieńczenie ciała; członki i organa odczuwały zmęczenie nóg, nagłe wzburzenie organizmu kobiecego, uwydatniało się bladością cery. Jednakże ona, tak szczupła i wątła z pozoru, potrafiła wytrwać, podczas kiedy wiele innych sklepowych zmuszonych było opuścić magazyn, z powodu specyalnych chorób. Dzięki cierpliwości w cierpieniu, wytrwałości
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/194
Ta strona została skorygowana.