bez stałej pensyi; a ponieważ koleżanki przeszkadzały w sprzedaży, zarabiała tylko na zapłacenie za Pépé, dzięki klientkom, któremi pogardzały inne. Była to czarna nędza w jedwabnej sukni. Przepędzała bezsenne noce, naprawiając swoją lichą garderobę, cerując koszule, jakby kosztowne koronki. Musiała nawet załatać trzewiki, zgrabniej od biegłego szewca; próbowała i prać w miednicy. Najbardziej ją niepokoiła stara wełniana sukienka; nie mając innej, musiała się codzień w nią ubierać po zdjęciu jedwabnego munduru, czem ją do reszty niszczyła. Spostrzeżona plama, wprawiała ją w gorączkę, najmniejsza dziurka była katastrofą. Nie miała nic dla siebie, ani jednego sous na najdrobniejsze wydatki, niezbędne dla kobiety. Zmuszoną była czekać dwa tygodnie, żeby módz kupić nici i igieł. Było to więc klęską, kiedy Jan ze swemi miłosnemi sprawami, wpadał nagle i rabował jej kieszeń. Dwadzieścia sous porwanych, kopało przepaść, którą nie wiedziała czem zapełnić. Co się zaś tycze uzyskania nazajutrz dziesięciu franków, o tem nie mogła myśleć nawet. Całą noc spędziła niespokojnie wśród snów dręczących; widziała Pépé wyrzuconego na ulicę, podczas kiedy ona zbija bruki pokaleczonemi nogami, szukając daremnie pieniędzy.
Nazajutrz znowu musiała uśmiechać się i odgrywać rolę wystrojonej panny. Znane klientki przyszły do oddziału, pani Aurelia przywoływała
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/199
Ta strona została skorygowana.