Dyoniza przechadzała się drobnym krokiem w rotondzie na ramionach, mówiąc:
— Jest cieplejsza i modna w tym roku.
Aż do wieczora, pod maską przymusowego uśmiechu, dręczyła się myślą zkąd wziąść pieniędzy. Panny obłowiwszy się dobrze, pozwoliły jej dokonać jednej znacznej sprzedaży; ale był to dopiero wtorek, trzeba było czekać cztery dni do odebrania tygodniowych dochodów; postanowiła odłożyć do jutra pójście do pani Gras. „Wymówię się tem, że mię zatrzymano, a do tego czasu, może gdzieś znajdę sześć franków” — powiedziała sobie.
Wystrzegając się najmniejszych wydatków, Dyoniza wcześnie udawała się na spoczynek. Cóżby robiła zresztą na ulicy, bez grosza przy duszy, ona tak dzika i wiecznie obawiająca się wielkiego miasta, z którego nic nie znała prócz ulic przylegających do magazynu. Czasami ośmielała się dojść aż do Palais-Royal, żeby odetchnąć świeżem powietrzem; lecz prędko powracała do domu, żeby się zamknąć i szyć lub prać. Nie miała żadnej przyjaciółki, ze wszystkich tych panien, jedna tylko Paulina Cugnot okazywała jej życzliwość, lecz ponieważ oddział okryć był w ciągłej wojnie z oddziałem bielizny, więc sympatya tych dwóch sklepowych, ograniczała się na zamienieniu kilku słów przy spotkaniu. Paulina zajmowała pokoik, przytykający z lewej strony do izdebki Dyonizy; ale że znikała zaraz po obie-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/201
Ta strona została skorygowana.