le w żaden sposób nie można. Zresztą miałaś dziś tak smutną minę przy obiedzie...
Dyoniza podziękowała jej i podała krzesło, zniewolona jej serdecznością. Lecz zaskoczona przez te niespodziewane odwiedziny, nie zdążyła schować naprawianego trzewika. Oczy Pauliny padły na ten trzewik. Potrząsając głową, rozglądając się dokoła, spostrzegła kołnierzyk i mankiety w miednicy.
— Spodziewałam się tego, moja biedaczko — rzekła. — O, znam to dobrze. W pierwszych czasach po przybyciu z Chartres, kiedy ojciec Cugnot ani grosza mi nie przysyłał, sama prałam sobie koszule. Miałam ich tylko dwie, jedna zatem zawsze mokła.
Usiadła, zdyszana z prędkiego biegu. Jej duża twarz, oczki małe i żywe z wyrazem dobroci, szerokie i tkliwe usta miały wdzięk pomimo grubych rysów. Od razu, bez wstępu, jednym tchem opowiedziała swoją historyę. Młodość spędziła we młynie, potem ojciec Cugnot podupadł z powodu procesu i wysłał ją do Paryża z dwudziestoma frankami w kieszeni, żeby tam sobie los znalazła. Później opisała jej debiuta swoje jako sklepowej, naprzód w jednym sklepie w Batignolles, potem w Bonheur des Dames, wspominała o wszystkich możebnych przykrościach i prywacyach; o obecnem swem życiu z zarobkiem dwudziestu franków miesięcznie; o uciechach, wśród jakich dni pędziła. Pochwaliła się
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/203
Ta strona została skorygowana.