szczerze smutno widzieć koleżankę tak nieszczęśliwą.
Było już blisko północy, wstała więc aby odejść. Wpierwej jednak zmusiła Dyonizę do przyjęcia sześciu franków, błagając, żeby się tem nie trwożyła i oddała wówczas, gdy będzie więcej zarabiała.
— Zgaś teraz świecę, żeby nie widziano, które się drzwi odmykają, potem ją znowu zapalisz.
Po zgaszeniu świecy, uścisnęły się raz jeszcze za ręce. Paulina ostrożnie wymknąwszy się, weszła do siebie, słychać było w ciemności tylko głuche jej stąpanie.
Przed pójściem spać, Dyoniza chciała dokończyć roboty około trzewika i prania. Zimno stawało się coraz dotkliwsze w miarę, jak noc zapadała, ale rozogniona rozmową nie czuła tego. — Nie była jednak oburzona, zdawało jej się, że wolno urządzać sobie życie według upodobania, zwłaszcza gdy się jest samą jedną i swobodną. — Nigdy nie ulegała podobnym ideom, jej rozsądek i zdrowa natura utrzymywały ją w karbach poczciwości. Około pierwszej położyła się nakoniec. Nie kocham nikogo, myślała, a więc dlaczego psuć sobie życie, kalać przywiązanie macierzyńskie dla swych dwóch braci. Jednakże nie mogła usnąć, ciepłe dreszcze dochodziły do karku: wśród bezsenności, przed zamkniętemi powiekami, majaczyły jakieś nieokreślone kształty, niknące w ciemnościach nocy.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/208
Ta strona została skorygowana.