by w przytułku; ale wyobraźnia ją porywała; starała się odgadnąć istotę rzeczy; przypominała sobie przyjemności opowiadane jej bez ustanku: kawiarnie, restauracye, teatra, niedziele spędzane na wodzie lub w zamiejskich oberżach. Czuła od tego znużenie umysłu, pragnienia zmieszane ze zmęczeniem i zdawała się być przesyconą tem czego nigdy nie zakosztowała.
Ale mało było czasu na takie rozmyślania wśród jej pracowitego życia. W magazynie w ciągu trzynasto-godzinnych trudów nie mogli się zajmować czułościami subiekci z pannami sklepowemi. Gdyby nawet ciągła walka o pieniądz nie zacierała różnicy płci, w każdym razie ciągły pośpiech i popychanie się, zajmowały głowy i wyłamywały członki. Bardzo rzadko można było słyszeć o stosunku miłosnym pośród nieprzyjaźni i spoufalenia się koleżeńskiego kobiety z mężczyzną i ciągłych starć pemiędzy oddziałami. Wszyscy byli tylko kółkami, obracanemi ruchem maszyny, wyrzekając się osobistości, skupiając po prostu swe siły w banalnym i potężnym falansterze. Po za domem dopiero powracano do indywidualnego życia, z nagłym wybuchem budzących się namiętności.
Pewnego dnia zobaczyła Dyoniza, że Albert Lhomme, syn przełożonej, wsuwał bilecik w rękę jednej panny z oddziału bielizny, przeszedłszy przedtem kilka razy po sali z miną nibyto obojętną. Nastała wówczas, tak zwana martwa pora
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/212
Ta strona została skorygowana.