Skoro głośne wołanie oberżysty położyło koniec wojnie, zjawił się niespodzianie Hutin. W czerwonej bluzie, w kapeluszu zsuniętym na tył głowy, prowadził pod rękę, wysoką białą dziewczynę z przed rudla, która aby uczcić kolory łodzi, przypięła za uchem bukiet z maków polnych. Przyjęto ich okrzykami i oklaskami, on promieniał, wydymał pierś i kołysał się, udając ruchy marynarza; popisywał się sińcem na spuchniętym policzku, przejęty radością, że zwraca na siebie uwagę. Za nim szedł cały personel łodzi. Stół zdobyli sobie szturmem i wszczął się jeszcze większy hałas.
Baugé przysłuchujący się uważnie rozmowie po za sobą powiedział:
— Zdaje się, że studenci poznali tę kobietę idącą z Hutin’em, znaną oddawna w dzielnicy, śpiewającą teraz w „wyjcu” na Montmartre; dla niej powstała bójka... Ci studenci nigdy nie płacą kobietom.
— W każdym razie — rzekła Paulina z obrażoną miną — strasznie jest brzydką z temi włosami koloru marchwi! Doprawdy chciałabym wiedzieć, zkąd je pan Hutin bierze, bo jedna brudniejsza od drugiej.
Dyoniza zbladła, lodowate zimno powoli ją ogarniało, jak gdyby cała krew uszła z serca. Jeszcze na rzece, widząc chyżą łódź, uczuła pierwszy dreszcz, teraz zaś wątpić już nie mogła, że ta dziewczyna jest w blizkim stosunku z Hu-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/229
Ta strona została skorygowana.