Hutin’ go nie słuchał, zajęty wychwalaniem Placu Clichy. Poznał tam młodą dziewczynę tak przyzwoitą, że damy nie śmiały zwracać się do niej, aby jej nie upokorzyć. Potem przysunąwszy nakrycie opowiadał, iż uciułał tysiąc pięćset franków w ciągu tygodnia. O! był to tydzień gładki! Favier pozostał przy pięćdziesięciu dwóch franków. Upiwszy się na dobre uczepił się Robineau’a, drugiego subiekta, który się zawsze trzyma zdaleka, do tego stopnia, że na ulicy, nie chce się pokazywać obok młodszego. Nie dziwiłbym się, gdyby to był taki Bouthemont naprzykład, bo musi zachować powagę, ale panu Robineau, nie wolno mieć tak wysokich pretensyj.
— Cicho bądź — odezwał się Liénard — za wiele mówisz, mój kochany!
Gorąco wzmagało się; świece spływały na obrus zaplamiony winem; krzyki się uśmierzały, przez okna dolatywały odgłosy rzeki i szmer topól, zasypiających wśród ciszy nocnej. Baugé zażądał rachunku, widząc że Dyonizie słabo, że zbladła okropnie i podbródek jej drgał od powstrzymywanych łez; ale garson nie zjawiał się, była więc zmuszoną słuchać jeszcze wybuchów Hutin’a. Teraz miał siebie za daleko więcej chic od Liénard’a, który używał spokojnie funduszów swego ojca, wówczas kiedy on tracił swój zarobek, owoc swej inteligencyi. Baugé zapłacił nakoniec należność i uprowadził swe damy.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/231
Ta strona została skorygowana.