Zrozumiawszy jej uśmiech i ton tkliwej ciekawości, mocno się zaczerwieniła i rzekła:
— Ależ nigdy, moja kochana! Powiedziałam ci, że nie chcę!... on jest z jednych stron ze mną... Więc mówiliśmy o Valognes.
Paulina i Baugé nie radzi byli temu, wbiwszy sobie już w głowę co innego; sami nie wiedzieli co myśleć.
Deloche pożegnał ich na placu Bastylii; jak wszyscy młodzi ludzie, pozostający tylko na procencie od sprzedaży, sypiał on w magazynie, gdzie o jedenastej musiał być z powrotem. Nie chcąc z nim iść do domu Dyoniza, która uzyskała pozwolenie do teatru, zgodziła się towarzyszyć Paulinie do Baugé, który ażeby być bliżej kochanki, mieszkał na ulicy Ś-go Rocha. Wsiedli w dorożkę i Dyoniza osłupiała, dowiedziawszy się w drodze, że Paulina spędzi noc u kochanka. Było to rzeczą bardzo łatwą, płaciło się za to pani Cabin i wszystkie panny tak się urządzały.
Baugé robił honory w swoim pokoju, gdzie miał stare meble z czasów cesarstwa, przysłane mu przez ojca. Rozgniewał się naprzód, gdy Dyoniza chciała uregulować rachunek, ale skończyło się na tem, że przyjął piętnaście franków, które położyła na komodzie. Chcąc poczęstować gości herbatą, mordował się nad maszynką na spirytusie i musiał zejść raz jeszcze po cukier. Była północ, kiedy ponalewał filiżanki.
— Trzeba już iść — powtarzała Dyoniza.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/236
Ta strona została skorygowana.