się poruszył na pierwszym piętrze, buty zaskrzypiały. Wówczas tracąc głowę, pchnęła drzwi wiodące do magazynu, które pozostawiono otwarte, dla rondu nadzorczego i znalazła się w dziale wyrobów z Rouen.
— Mój Boże, co począć? — odezwała się głośno, w swem pomieszaniu.
Przyszło jej na myśl, że na górze są drugie drzwi, prowadzące do pokoików. Trzeba było jednak przejść przez cały magazyn; ale wołała to uczynić pomimo ciemności ogarniających, galeryę. Ani jeden płomień gazowy nie płonął, paliły się tylko lampy olejne, przyczepione gdzie nie gdzie do żyrandoli. Te rozproszone światełka, podobne były do żółtych plam, przy półkach sklepowych, pogrążonych w cieniach i przypominały latarki górników w kopalniach. Wśród ogromnych cieni, trudno było dokładnie widzieć towary, które przybierały przestraszające kształty podruzgotanych kolumn, przykucniętych zwierząt i kryjących się złodziei. Ciężkie milczenie, przerywane dalekiem chrapaniem, wzmagało jeszcze te ciemności. Jednakże prędko się zoryentowała, białe towary na lewo widniały blado, jak niebieskawy blask domów pod letniem niebem. Chciała natychmiast przejść przez hallę, ale się potknęła o stosy płócienek; rozważyła więc, że lepiej przejść przez wyroby pończosznicze a potem przez wełniane tkaniny. Tam ją przestraszyło chrapa-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/238
Ta strona została skorygowana.