swego ojca, znanego kupca nowości — ocalał, chociaż Bourdoncle pewnego dnia spostrzegł, że spał stojący, pomiędzy dwoma stosami aksamitu angielskiego. Najwięcej niepokoili się małżonkowie Lhomme, oczekując lada dzień wydalenia synka swego, Alberta; dyrekcya była strasznie niezadowolona z jego prowadzenia kasy, kobiety przychodziły zawracać mu głowę i już dwa razy pani Aurelia zmuszoną była błagać dla niego łaski.
Dyoniza wśród tego wymiatania, była tak zagrożoną, iż żyła w ciągłem oczekiwaniu katastrofy. Napróżno siliła się na odwagę, walczyła całą mocą wesołości i rozsądku, żeby nie iść za popędem swej czułej natury; oczy jej napełniały się łzami, jak tylko zamknęła drzwi od swego pokoju. Wyobrażała sobie, że ją wyrzucą na ulicę, ją, co poróżnioną jest ze stryjem, nie wie dokąd się udać; nie mając grosza i z dwojgiem dzieci na opiece.
Wznowiły się wrażenia pierwszych tygodni; zdawało jej się, że jest ziarnkiem prosa w ogromnym młynie. Była w najwyższym stopniu zniechęconą, czując się tak małą w tej wielkiej maszynie, która gotowała się zgnieść ją ze spokojną obojętnością. Nie mogła się łudzić: jeżeli wydalą którą sklepową z oddziału okryć, z pewnością na nią padnie wybór. W czasie wycieczki do Rambouillet, musiały te panny nabić nią głowę pani Aurelii, bo od tego czasu traktowała ją z większą jeszcze surowością i z widoczną urazą. Nie
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/245
Ta strona została skorygowana.