czytać, spotkawszy się z Pauliną, Jan oznajmiał, że sobie życie odbierze wieczorem, jeżeli mu nie przysze piętnastu franków. Dręczyła się okropnie. Nie mogła ich wziąść z pensyi małego Pépé, gdyż zapłaconą była od dwóch dni. Wszystkie nieszczęścia ją prześladowały, spodziewała się, że przy pomocy p. Robineau, który może potrafi znaleźć dłużniczkę, odzyska dziewiętnaście franków; lecz on otrzymawszy dwutygodniowy urlop, dotąd nie powrócił, chociaż był już oczekiwany.
Paulina wciąż wypytywała ją przyjaźnie. Spotkawszy się w oddalonej części magazynu, rozmawiały z sobą bez obawy; — lecz nagle bielizniarka uczyniła poruszenie do ucieczki; spostrzegła bowiem biały krawat inspektora, wychodzącego z oddziału szalów.
— Ach! nie, to ojciec Jouve; — szepnęła uspokojona. — Niewiem czego się ten stary śmieje, gdy nas widzi razem. Na twojem miejscu obawiałabym się, bo jest zbyt grzeczny dla ciebie. Zły jest jak pies i zdaje mu się, że wiecznie przemawia do żołnierzy.
Rzeczywiście, Jouve był nienawidzony przez wszystkich subiektów za srogość w nadzorze. Większa połowa wydalała się na mocy jego raportów.
Ten hulaka z dużym czerwonym nosem, stary kapitan, łagodniał tylko w oddziałach obsługiwanych przez kobiety.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/250
Ta strona została skorygowana.