przyjaciółki. Ale co pewna, to że musiała płakać... Smutna i oczy ma czerwone...
Zapanowało milczenie. Dwaj subiekci patrzyli machinalnie w głąb magazynu. Nakoniec Favier przemówił powolnym głosem:
— Jeżeli jest zamężną, to ją może wybił mąż.
— Być może — powtórzył Hutin — albo kochanek ją opuścił. — Po krótkiem milczeniu, rzekł jeszcze: — Mniejsza o to zresztą.
W tej chwili Dyoniza przechodziła przez hallę, zwalniając kroku i rozglądając się dokoła, żeby dostrzedz pana Robineau. Nie ujrzawszy go, poszła do galeryi białych towarów, a potem wróciła. Dwaj subiekci śledzili ją wzrokiem.
— Patrz, znowu ta chudzizna! — szepnął Hutin.
— Szuka Robineau — powiedział Favier. — Nie wiem nad czem się oni zawsze naradzają; z pewnością nie ma w tem nic wesołego; Robineau za głupi na to. Podobno jej dostarczył robotę kokardek do krawatów. Gruby interes!
Hutin obmyślał jaki złośliwy figiel. Gdy przechodziła koło niego, zatrzymał ją nagle, pytając:
— Czy pani mnie szuka?
Zaczerwieniła się mocno... Od wieczoru w Joinville, nie śmiała czytać w swem sercu, gdzie się tyle niejasnych uczuć krzyżowało. Widziała go ciągło z tą rudą dziewczyną i jeżeli jeszcze drżała przed nim, to tylko skutkiem przykrego uczucia. Czy go kochała? Czy kocha go teraz? Niechciała
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/253
Ta strona została skorygowana.