Wszyscy trzej byli mocno zajęci i rozmawiali żywo półgłosem. Jadalna sаlа kantorowych i starszych subiektów, była wprost ich jadalni. Skoro Bouthemont spostrzegł Moureta, wstał od stołu, skończywszy właśnie jeść i zaczął opowiadać o niesnaskach, zachodzących w jego oddziale oraz o swoim kłopocie. Tamci dwaj słuchali go, opierając się jeszcze poświęceniu Robineau, wzorowego subiekta, który już pracował za czasów pani Hédouin. Lecz gdy przystąpił do historyi o kokardkach do krawatów, Bourdoncle wybuchnął: czy ten człowiek zwaryował, żeby się ośmielić demoralizować sklepowe? Magazyn kupuje czas tych panien i drogo za niego płaci; jeżeli bowiem będą pracować w nocy, to będą mniej czynne za dnia, w swoim oddziale... to rzecz jasna; a więc okradają nas, narażając zdrowie, które do nas należy. Noc jest na to, aby spać, wszystkie spać powinny, inaczej wyrzuca się je za drzwi!
— Sprawa się zaognia — zauważył Hutin.
Zawsze kiedy ta rozmawiająca trójka przechodziła zwolna koło drzwi od sali jadalnej, subiekci śledzili ją i tłómaczyli sobie najmniejszy gest. Zapominano nawet o ryżu, w którym jeden z kasyerów znalazł guzik od spodni.
Słyszałem słowo „krawat” — powiedział Favier — a widzieliście nos Bourdoncle’a? Zbielał nagle!
Jednakże Mouret podzielał zdanie wspólnika. Sklepowa zmuszona pracować w nocy, uwłacza
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/263
Ta strona została skorygowana.