tąd znów się dostała na ulicę Neuve-Saint-Augustin. Ogromny szum napełniał jej głowę; przyszła jej na myśl waliza, spostrzegła bowiem komisionera, lecz gdzie ją kazać odnieść i na co ten cały trud, kiedy jeszcze przed godziną miała łóżko do spania?
Podniósłszy oczy na domy, zaczęła się przypatrywać oknom. Karty wszędzie bielały. Ale widziała je jak przez mgłę, ulegając ciągle silnemu wzruszeniu. Czy to podobna, żeby się tak samotna pozostała w jednej chwili, wśród tego nieznanego i wielkiego miasta, bez niczyjej pomocy i bez środków? Jednakże trzeba było jeść i spać. Ulice szły jedna za drugą: des Moulins, Sainte-Anne. Przebiegała dzielnicę, chodząc ciągle w kółko i wracając do jedynego placu, jaki znała. Nagle osłupiała znalazłszy się znów przed Magazynem Nowości; żeby uniknąć uporczywego kołowania, przeszła na ulicę Michodière.
Na szczęście nie było na progu stryja Baudu, Vieil Elbeuf wydawał się martwym, po za zczerniałemi szybami. Nigdyby się nie odważyła wejść; stryj udawał bowiem, że jej nie poznaje; przytem nie chciała mu być ciężarem, popadłszy w nieszczęście, które jej przepowiadał. Lecz z drugiej strony ulicy, spostrzegła kartę: pokoje umeblowane do najęcia i zatrzymała się przed nią. Pierwsza to karta, nie zbudziła w niej obawy, tak się ten dom wydawał ubogim. Poznała go nakoniec, po dwóch nizkich piętrach i zardzewiałej
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/286
Ta strona została skorygowana.