Dyoniza spoglądała ze zdziwieniem na róg sufitu, ponad łóżkiem, gdzie jakaś chwilowa lokatorka, wypisała kopciem od świecy, imię swoje Ernestyna. Starzec dodał dobrodusznie:
— Żebym chciał naprawiać, nigdybym na swoje nie wyszedł... Słowem, oto wszystko co mogę ofiarować.
— Będzie mi tu dobrze — odrzekła dziewczyna.
Zapłaciwszy za miesiąc z góry, zażądała bielizny, dwóch prześcieradeł i dwa ręczniki. Natychmiast posłała sobie łóżko, uspokojona, szczęśliwa, że ma gdzie noc przepędzić. W godzinę potem posłała po walizę i była zainstalowaną.
Przez dwa pierwsze miesiące, doznawała strasznej biedy. Nie mogąc płacić za Pépé, wzięła go do siebie i sypiał na starej kanapie pożyczonej od Bourrasa. Potrzebowała koniecznie trzydziestu sous na dzień, licząc w tem komorne i skazując siebie na żywienie się suchym chlebem, aby malec miał kawałek mięsa. W pierwszych dwóch tygodniach jeszcze działo jej się jako tako; rozpoczęła gospodarkę z dziesięciu frankami; potem udało jej się odszukać dłużniczkę swoją, dostarczycielkę krawatów, która jej oddała dziewiętnaście franków; ale wydawszy tę sumkę znalazła się w zupełnej nędzy. Napróżno udawała się do magazynów: na placu Clichy, Bon Marché i Luwru, letnia pora powstrzymała wszystkie interesa, kazano jej czekać do października; więcej niż pięć tysięcy osób, odprawionych z różnych han-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/289
Ta strona została skorygowana.